Frederic Chopin cumował w Fordonie w 2004r. z powodu z powodu niskiej wody

Frederic Chopin, luksusowy statek wycieczkowy niemieckiego armatora cumował w 2004 roku koło mostu na Wiśle w Fordonie. Wycieczkowiec nie dopłynął do Warszawy. Zawócił do Gdańska z powodu niskiego stanu wody w Wiśle.
Ta wiadomość zelektryzowała w kwietniu 2004 roku wszystkie lokalne media. Super luksusowa jednostka z 62 pasażerami i 20 osobami obsługi na pokładzie płynęła z Gdańska do Warszawy. Wszystkie bilety zostały sprzedane turystom z Niemiec, Francji i Szwajcarii. Koszt tygodniowego zachwycania się urokami królowej naszych rzek wynosił od 900 do 2.500 euro. Miał to być początek regularnej żeglugi na tej trasie.
– Turystów z zachodu zachęcił do rejsu fakt nieuregulowania dolnej Wisły. Jednostka ma pływać głównie nocami. Każdego dnia planowane jest zwiedzane najciekawsze miast na trasie. W planach odwiedzin jest Malbork, Chełmno, Bydgoszcz, Toruń i Płock. Pasażerski statek-hotel „Frederic Chopin” to rzeczny boeing – powiedział nam wtedy Stanisław Piraciński, jeden z dwóch kapitanów.
– Sterowany jest… dżojstikiem. Średnia prędkość statku wynosi 17 km/h. Ma 83 metry długości i 10 szerokości. Maksymalnie może zabrać na pokład 80 pasażerów i 27 członków załogi. Na ośmiu pokładach jest 42 kabiny, restauracja, sala klubowo-kinowa i zakład fryzjerski. Jak przystało na statek rzeczny ma stosunkowo małe zanurzenie które wynosi 145 centymetrów – dodaje kapitan Piraciński. To co miało być największą atrakcją żeglugi na Wiśle, okazało się przekleństwem. Już w trakcie trzeciego rejsu statek dopłynął tylko do mostu w Fordonie. Z powodu niskiego stanu wody wycieczkowiec musiał zawrócić do Gdańska. Od tego czasu minęło prawie 10 lat. Marzenia o żegludze pasażerskiej na Wiśle pękły jak bańka mydlana. Raz na kilka dni pojawi się czasami na rzece jakiś kajak czy żaglówka. Tymczasem „Frederic Chopin” pływa po Łabie…
Komentarze