Incydent w Fordonie. „Krzyknęłam, żeby chłopak stanął, bo jedzie tramwaj, a on mnie wyzwał”
Po serii śmiertelnych wypadków w Fordonie i okolicach, znów pojawia się pytanie o bezpieczeństwo i rozsądek pieszych.
Mieszkanka Przylesia opisuje sytuację z tego tygodnia. – Szłam w stronę przystanku tramwajowego na Przylesiu, na wysokości nowego osiedla niedaleko Politechniki Bydgoskiej. Akurat z innego tramwaju wysiadło paru chłopców, chyba wracali ze szkoły, bo mieli plecaki. Dwóch przeszło na zielonym świetle. Wyglądało na to, że trzeci się zagapił. Patrzył w telefon komórkowy. Po chwili chciał dołączyć do idących kolegów i przebiec do nich na chodnik, omijając przejście, pokonując płotek-barierkę. Próbował przedostać się w niedozwolonym miejscu, cały czas spoglądając w komórkę. Stałam już na tym przystanku. W ostatniej chwili krzyknęłam do chłopaka i chwyciłam go za kaptur, żeby się cofnął. Nadjeżdżał tramwaj. Chłopak dziwnie na mnie spojrzał, jeszcze krzyknął z pretensjami. Nazwał starą babą i panikarą, od dziwaków wyzwał i sobie poszedł.
Kobiecie zrobiło się przykro. – W tym roku w okolicy już zginęły dwie 14-latki w wypadkach tramwajowych, jedna na początku roku, druga w ubiegłym tygodniu. Pod tramwajem w Fordonie zginęła zimą też pani po 70-tce. Policja non stop ostrzega, żeby ludzie czujni byli na jezdni. Dotyczy to nie tylko kierowców, ale i pieszych. Rok temu na moim osiedlu mały rowerzysta wpadł pod samochód. Na szczęście przeżył. Chciałam dobrze, a tylko wstydu się najadłam. Na przystanku stało kilka innych osób, w tym młoda matka z dzieckiem. Nikt nie upomniał chłopaka. To na mnie patrzyli nieswojo.
Fordonianka mówi, że gdyby sytuacja się powtórzyła, postąpiłaby tak samo. – I mam nadzieję, że skoro rodzice nie potrafią nauczyć swoich dzieci rozsądku na drogach, to inni piesi to za nich zrobią – kończy.
Komentarze